Proszę zaczekać. Proszę zaczekać. Proszę zaczekać. Te słowa krążyły mi po głowie już od dobrych 40 minut. No ile można? Siedzieliśmy tak z Luke'iem wciąż wypatrując, czy nikt nie zamierza mnie łaskawie wezwać. Zaczynało mnie to już powoli denerwować. Przecież jestem ranna, halo! Od tego jest szpital, żeby mi pomóc w potrzebie, tak? Sama obecność w tym budynku nie wystarczy, potrzeba jeszcze osoby, która coś by z tym zrobiła. No co za nieprofesjonalność...
Nagle ku mojej wielkiej radości z pobliskiego gabinetu dosłyszałam zbliżające się kroki i już po chwili drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Szybko odwróciłam głowę w kierunku dobiegającego hałasu. Z pomieszczenia wypadł nieźle wkurzony chłopak. Nie przypominam sobie, żebym go wcześniej widziała. Przecież rozpoznałabym osobę o takich tlenionych, niechlujnie postawionych na żel włosach i tych połyskujących w swojej nieograniczonej głębi niebieskich tęczówkach, które na nikłą chwilę zatrzymały wzrok na mnie. Ta krótka wymiana spojrzeń ciągnęła się dla mnie wieki. Jakby czas się zatrzymał i na świecie istniała tylko ta hipnotyzująca głębia. Czułam się tak, jakby wniknął głęboko we mnie i przeglądał moje najskrytsze myśli, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Jego oczy natomiast były nieprzeniknione. Wydawało mi się, jakby usilnie skrywały swoje mroczne tajemnice, nikogo do nich nie dopuszczając. Zaraz jednak się ocknęłam, czas znowu ruszył, a tajemniczy blondyn w mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. Ja jednak wciąż patrzyłam w to miejsce, gdzie napotkałam ten magiczny błękit.
-Ziemia do Liv! Idziesz czy nie? Tak ci się spieszyło, a teraz nagle odwidziało ci się? Specjalnego zaproszenia nie będzie księżniczko. Chciałbym jeszcze dzisiaj wrócić do domu, jeśli można. - zaczął tym swoim ukochanym sarkazmem.Nie odpowiedziałam mu, tylko bez słowa minęłam w drzwiach i weszłam do gabinetu.
***
- No mówię ci, pożerał cię wzrokiem.
Właśnie wracaliśmy do domu. Całe to czekanie było tylko po to, by w kilka minut lekarz usunął resztki talerza i założył kilka szwów na nodze. A potem kazał ją zagipsować. Chłopak, który się tym zajmował, był może o dwa lata starszy ode mnie. Luke ma jakieś urojenia. Co najwyżej chciał napatrzeć się na taką porażkę, jak ja, zapewne to nieczęsty widok.
Głupi mają szczęście. Moim szczęściem jest to, że droga ze szpitala do domu z Luke'iem za kierownicą trwa góra dziesięć minut. Na miejscu otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z samochodu. Wcześniej dojechałam do niego na szpitalnym wózku inwalidzkim. Teraz musiałam obyć się bez niego. Postanowiłam spróbować iść sama. Bez namysłu zamaszyście podniosłam nogę. Jej ciężar pociągnął mnie z ogromną siłą do przodu. Gdyby nie refleks Luke'a, już dawno leżałabym na ulicy.
- Nie tym razem, na dzisiaj mam już dość szpitala - powiedział, po czym jakby nigdy nic chwycił mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Puść mnie, słyszysz?! - zaczęłam mu się wyrywać.
- Nie wierć się tak małpiszonie. I tak cię zaniosę do domu, i tak. - uciął krótko i ruszył w kierunku drzwi. Westchnęłam tylko i zrezygnowana zaprzestałam moich działań. Uwierzcie mi, nie było sensu dalej walczyć. Jedynym tego skutkiem byłoby moje zmęczenie, nic więcej.
- No i prawidłowo - dorzucił z satysfakcją. Mimo, że nie widziałam jego twarzy, mogę przysiąc, że zaczął się szczerzyć. Naprawdę!
- Pff, wariat. - rzuciłam na odczepne.
- Też cię kocham.
Czy wspominałam już, jak on bardzo potrafi być irytujący? Nie? To właśnie wam to mówię. Jak nikt inny doskonale wie, co mnie najbardziej denerwuje i perfidnie to wykorzystuje!
Zatrzymał się przed drzwiami i zaczął szukać klucza.
- Postaw mnie. - o dziwo bez żadnych protestów zrobił to.
Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, gdzie znajduje się haczyk. Po chwili wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi, po czym spojrzał na mnie wyczekująco.
- O nie, nie, nie ma mowy, nie przewiesisz mnie sobie przez ramię jak jakiś worek. Nie! - od razu zaprotestowałam.
- Ehh, jaka ty jesteś wymagająca. - westchnął i bez żadnego ostrzeżenia wziął mnie na ręce tak, jak to robią nowożeńcy w filmach.
- Co? Nie, postaw mnie! Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że jesteś moim chłopakiem!
- Bratem, chłopakiem. Kim tylko zechcesz księżniczko. - poruszył znacząco brwiami, po czym wybuchnął śmiechem.
Matko, co za człowiek...
- To gdzie cię zanieść księżniczko? - spytał ciągle bardzo rozbawiony.
- Do kuchni. I skończ z tą księżniczką. - powiedziałam nieźle zirytowana.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... Księżniczko - odparł cały czas się szczerząc.
No przysięgam, ja mu w końcu kiedyś coś zrobię. Hmm, kiedyś...
Odstawił mnie w kuchni tak, jak chciałam. Nalałam sobie do kubka zimnej wody. Luke w tym czasie podszedł do lodówki, otworzył ją i stanął jak zahipnotyzowany, wpatrując się w jej zawartość.
Idealna okazja.
Cicho podsunęłam się z kubkiem w jego kierunku (tak, znalazłam patent na chodzenie - ciągnięcie tej zagipsowanej nogi za sobą) i bez namysłu wylałam na niego całą jego zawartość.
- Życie to nie bajka, tu nie ma księżniczek. - triumfalnie krzyknęłam, z wielką satysfakcją patrząc, jak Luke strzepuje swoje mokre włosy.
- Masz rację, na ich miejsce weszły takie małe zołzy jak ty. - zrobił minę obrażonego, by chwilę później śmiać się razem ze mną.
Może i jest wielce irytujący, ale nie zamieniłabym go nigdy.
Sobota. No a skoro sobota, to i rozdział. Mam nadzieję, że ujdzie ;)
Na razie jakoś daję radę, ale przeraża mnie fakt, że nie mam czasu pisać dalej. Te trzy dni w szkole zdecydowanie nadgoniły za święta :/
A jak wam minął tydzień? Może to tylko ja miałam tak strasznie... :D
Komentarze motywują, pamiętaj ;)
Do następnego <3
- Nie tym razem, na dzisiaj mam już dość szpitala - powiedział, po czym jakby nigdy nic chwycił mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Puść mnie, słyszysz?! - zaczęłam mu się wyrywać.
- Nie wierć się tak małpiszonie. I tak cię zaniosę do domu, i tak. - uciął krótko i ruszył w kierunku drzwi. Westchnęłam tylko i zrezygnowana zaprzestałam moich działań. Uwierzcie mi, nie było sensu dalej walczyć. Jedynym tego skutkiem byłoby moje zmęczenie, nic więcej.
- No i prawidłowo - dorzucił z satysfakcją. Mimo, że nie widziałam jego twarzy, mogę przysiąc, że zaczął się szczerzyć. Naprawdę!
- Pff, wariat. - rzuciłam na odczepne.
- Też cię kocham.
Czy wspominałam już, jak on bardzo potrafi być irytujący? Nie? To właśnie wam to mówię. Jak nikt inny doskonale wie, co mnie najbardziej denerwuje i perfidnie to wykorzystuje!
Zatrzymał się przed drzwiami i zaczął szukać klucza.
- Postaw mnie. - o dziwo bez żadnych protestów zrobił to.
Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, gdzie znajduje się haczyk. Po chwili wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi, po czym spojrzał na mnie wyczekująco.
- O nie, nie, nie ma mowy, nie przewiesisz mnie sobie przez ramię jak jakiś worek. Nie! - od razu zaprotestowałam.
- Ehh, jaka ty jesteś wymagająca. - westchnął i bez żadnego ostrzeżenia wziął mnie na ręce tak, jak to robią nowożeńcy w filmach.
- Co? Nie, postaw mnie! Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że jesteś moim chłopakiem!
- Bratem, chłopakiem. Kim tylko zechcesz księżniczko. - poruszył znacząco brwiami, po czym wybuchnął śmiechem.
Matko, co za człowiek...
- To gdzie cię zanieść księżniczko? - spytał ciągle bardzo rozbawiony.
- Do kuchni. I skończ z tą księżniczką. - powiedziałam nieźle zirytowana.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem... Księżniczko - odparł cały czas się szczerząc.
No przysięgam, ja mu w końcu kiedyś coś zrobię. Hmm, kiedyś...
Odstawił mnie w kuchni tak, jak chciałam. Nalałam sobie do kubka zimnej wody. Luke w tym czasie podszedł do lodówki, otworzył ją i stanął jak zahipnotyzowany, wpatrując się w jej zawartość.
Idealna okazja.
Cicho podsunęłam się z kubkiem w jego kierunku (tak, znalazłam patent na chodzenie - ciągnięcie tej zagipsowanej nogi za sobą) i bez namysłu wylałam na niego całą jego zawartość.
- Życie to nie bajka, tu nie ma księżniczek. - triumfalnie krzyknęłam, z wielką satysfakcją patrząc, jak Luke strzepuje swoje mokre włosy.
- Masz rację, na ich miejsce weszły takie małe zołzy jak ty. - zrobił minę obrażonego, by chwilę później śmiać się razem ze mną.
Może i jest wielce irytujący, ale nie zamieniłabym go nigdy.
Sobota. No a skoro sobota, to i rozdział. Mam nadzieję, że ujdzie ;)
Na razie jakoś daję radę, ale przeraża mnie fakt, że nie mam czasu pisać dalej. Te trzy dni w szkole zdecydowanie nadgoniły za święta :/
A jak wam minął tydzień? Może to tylko ja miałam tak strasznie... :D
Komentarze motywują, pamiętaj ;)
Do następnego <3
1.kurwa mać ada kochanie moje ja pierdole twój opis oczu horana zwalił mnie z nóg ok
OdpowiedzUsuń2.pozwól,że znów zrobię wypunktowanie bo tak chyba pisze mi się najlepiej xd
3.faktem jest,że twoje opisy to życie,ale tutaj powaliłaś sama siebie bo jak pisałas o tym pieprzonym trwającym dwie sekundy spojrzeniu to aż coś mi się robiło *O* MNIE ! tej jess której nigdy w życiu nie pociągał horan centralnie na myśl o tych cholernych błękitnych oczach zmiękły kolana i pewnie bym się wydupiła gdybym nie siedziała
4.ja nic nie mówię bo jestem ashton girl itd ale kuwa luke tutaj >>>>>>>>>>>>>>>> nie żeby kuwa coś ale tylko czekałam na jakiś jego tekst (taki opiekuńczy braciszek <3 ) i ogólnie każdą wzmiankę o nim czytałam z takim big bananem na ryju i omg jezu chcę luke'a z twojego ff ok ja naprawdę kuwa nie mam pojęcia jak to zrobisz,ale ja go kuwa chcę,on tu jest tak idealnie idealny (prawie jak tomek z mojej szkoły co wygląda identycznie jak hazza i każda laska w mojej klasie ma na niego chcicę )
5.kuwa nw jak przeżyję ten zasrany tydzień bo ja potrzebuję kolejnego rozdziału,a sama myśl że w rozdziale trzecim będzie punk ashton przyprawia mnie o:
-fangirling w stylu jess
-szalejące hormony
-dziki śmiech
-płacz radości
-orgazm
no bo halooooo ! nie dość,ze Ashton to jeszcze punk!!!!
PER-FECT!
ok jako,że ten komentarz staje sie już coraz dziwniejszy zakończę go tutaj.
powiem tylko jeszcze,że tak owszem mnei też te trzy dni zabiły.jestem tak wykończona,mam już zapowiedziane tyle testów i wgl teraz tylko odliczam dni to ferii.
czekam z niecierpliwością do soboty :') ♥♥♥
koooocham <3333
Irwin ^^
No cóż... To znów ja... I znów zabieram się za komentowanie... Z góry przepraszam... No ok. Już zaczynam... Czy ja muszę powtarzać, że rozdział jest geNIALLny?? No chyba nie muszę, bo dobrze o tym wiesz! Mam nadzieję, że mi również pozwolisz na punktowe przedstawienie własnej opinii:
OdpowiedzUsuń1. Nie wiedziałam, że tak nudny, czterdziestominutowy pobyt na izbie przyjęć może zmienić się w coś wspaniałego przez spojrzenie w błękitne oczy tajemniczego blondyna, które trwało zaledwie dwie sekundy. To jest coś bardzo ciekawego i muszę przyznać, że sama chciałabym przeżyć coś takiego... No i oczywiście to co podkreślam od początku opis jest M - E - G - A!!! <3
2. Kochający Braciszek Luke urzekł mnie całkowicie!!! Boże dlaczego nie dałeś mi tak wspaniałego, przystojnego, kochanego, zabawnego, troszczącego się brata??? WHY?!?
3. W sumie to ja nie rozumiem dlaczego Liv tak postąpiła, że wylała na niego wodę... Przecież on na to nie zasługiwał wg mnie... Ale mimo wszystko nadal ją uwielbiam, a szczególnie za jej słodką niezdarność i poczucie humoru!!!
4. Uważam, że cały tydzień powinien składać się z samych sobót!!! Czyż świat nie byłby wtedy piękniejszy?? Wolne od szkoły... Rozdziały na Twoim blogu codziennie... Ach... Te nierealne marzenia... *.*
5. Przyznam szczerze, że te trzy dni nie było aż tak straszne, aczkolwiek kolejne tygodnie zapowiadają się o wiele gorzej więc... Trzeba się nastawić psychicznie i czekać na ferie...
6. Ale zanim do ferii kolejna sobota z nowym wspaniałym rozdziałem, na który z niecierpliwością czekam!
Pozdrawiam serdecznie!!! <3
helou Adeł ♥
OdpowiedzUsuńA więc:
O MÓJ SŁODKI JEZU I WSZYSCY ŚWIĘCI TEN MOMENT GDY POJAWIŁ SIĘ NIALL
JEZUS MARIA UMARŁAM
TAK DOBRZE ROZUMIEM LIV, JENY GDYBYM JA ZOBACZYŁA OD TAK NIALL`A I SPOJRZAŁA MU W OCZY I (OMÓJBOŻE) ON SPOJRZAŁ W MOJE TO ZAREAGOWAŁABYM IDENTYCZNIE
ej nie
nie zareagowałabym identycznie.
pewnie znając mnie, jakby od tak taki sobie perfekcyjny Horan nagle skądś wyszedł to zaczęłabym pewnie płakać a nogi same by się pode mną ugięły.
a jakby spojrzał na mnie - KUWA NIE MA MNIE, PADŁABYM PO PROSTU BYM PADŁA
ale anyways, Boże, to straszne jak łatwo ja gubię wątek jak zaczynam myśleć o Horanie.
WIEDZIAŁAM, że w tym rozdziale będzie NIall, wiedziałam ok
i mimo, że na dobrą sprawę, powinnam być niezadowolona, no bo w końu od tylko sobie otworzył drzwi i sobie poszedł.
ALE PO TAKIM OPISIE TEJ SYTUACJI JAKI JEBŁAŚ, TO KUWA MOJE NIALL GIRL FEELS>>>>>>>>>>>
czuję się kuwa, zaspokojona, ok
wgl Luke >>>>> chcę mieć takiego starszego brata w trybie nał.
i omfg czekam na następny bo HALO
a) punk Ashton (skad, jak, dlaczego)
b) więcej Luke`a
c) Niall ( skąd, jak, dlaczego, numer telefonu, adres, nagie zdjęcia)
* TO ZNACZY CHODZIŁO MI O TO, KIM JEST, OCZYWIŚCIE
ale tymi zdjęciami to bym nie pogardziła.
JEJU jaka ja jestem dzisiaj nieogarnięta, to szok, moje emotions są nie do ogarnięcia.
co do mojego tygodnia - z miejsca miałam kartkówke z geografii (pisząc ją, stworzyłam nową geografię tego świata, a konkretnie sektora gospodarki naszego kraju jak i całego świata, A CO, NA BOGATO) , poprawy z matmy i fizysi kochanej ( matmę zawaliłam, z fizyki się wybroniłam) a jutro prawdopodobnie mój kochany profesor uczący biologii mnie spyta więc lecę kontynuować mój romans z mutacjami indukowanymi.
aaa i zapomniałabym jeszcze polski i średniowiecze :)))
anyways
czekam na kolejną sobotę i rozdział
życzę weny i znośnego tygodnia kochanie <3
Hej, przepraszam, ze nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Czekam na nexta kochana i życzę ci dużo weny.
Ho ney
Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
Więcej u mnie na blogu --------> http://incubus-fanfiction.blogspot.com/
nie no serio chce takiego brata :D Luke jest taki idealny
OdpowiedzUsuńboze swięty taki opiekuńczy i rozkoszny ze ja tu je rozpływam o.O
rozdział naprawdę dobry, po raz kolejny musze cie pochwalic za opisy, boże no sa po prostu idealne *O* jak ty to robisz?!
nie no szok jakiś ;o
i o mój słodki JEZUUUUU T_T NIALL jest o asdfghjkln nie no czudnie czudnie <333