środa, 15 lipca 2015

Rozdział 14

Mknęliśmy po pustej obwodnicy, załamując czas. Nie wiadomo kiedy niebo zaszło się ciemnymi chmurami, z których niedługo potem zaczęło padać.
O maskę zaczynają rozbijać się coraz gęstsze krople deszczu.
Nie było żadnej żywej duszy. Tylko ja zdezorientowana tym, co przed chwilą się wydarzyło, on zdenerwowany tym, co przed chwilą się wydarzyło.
I białe Audi, które po prostu było.
Cały czas zaciskałam szczęki, by powstrzymać setki pytań, które cisnęły mi się na wargi. Tak bardzo chciałam wiedzieć co tam się stało. Jednak spoglądając na chłopaka, momentalnie traciłam odwagę. Siedział wyprostowany z pustym spojrzeniem utkwionym na drodze. Palce tak mocno zaciskał na kierownicy, że aż zbielały mu knykcie. Nie oglądał się na boki, nie poprawiał włosów, co poprzednim razem robił wręcz nałogowo, a nawet miałam wrażenie, że nie mrugał, a jeśli ostatecznie to robił, to bardzo rzadko i akurat wtedy, kiedy spuszczałam z niego wzrok. Na pierwszy rzut oka mogło zdawać się, że jest trochę otępiały, jednak to nijak się miało do rzeczywistości.
Właśnie wjechaliśmy na bardzo długą prostą. Momentalnie poczułam jak nasza i tak już ogromna prędkość gwałtownie zaczęła się zwiększać. Przyspieszenie było tak nagłe, że jego siła przywarła mnie do fotela. Bałam się spojrzeć na prędkościomierz, ale i bez niego wiedziałam, że o wiele przekroczyliśmy naszą ostatnią prędkość. Próbowałam uspokoić myśli, powtarzałam sobie, że wie, co robi. To jednak nic nie dawało. Z przerażeniem patrzyłam jak błyskawicznie zbliża się do nas las.
- Zwolnij... - powiedziałam lekko drżącym głosem.
Auto mimo wszystko nie zwalnia.
Zdawało się jednak, że nie usłyszał tego, bo jedynie poprawił lekko ręce na kierownicy i ponownie szczelnie zamknął ją w silnym uścisku swoich długich palców. Byliśmy coraz bliżej, odległość zmniejszała się z każdą sekundą. Spojrzałam na niego. Jego twarz nie wyrażała nic, minę miał neutralną, a spojrzenie w dalszym ciągu utkwione w dali przed sobą ziało pustką. Zachowywał się jak w transie. Cały czas taki sam, nieobecny. Jedynie prędkość i odległość pozostawały w ruchu. Odległość szokująco szybko malała, prędkość szokująco szybko rosła...
Po chwili droga wpada w las.
- Zwolnij! - krzyknęłam dłużej nie wytrzymując.
Tym razem chyba do niego dotarło. Zaczął ostro hamować, ustawicznie wytracając prędkość aż w końcu zatrzymaliśmy się na środku drogi tuż przed linią drzew. Ich gęste korony splatały się wysoko, tworząc jakby baldachim nad jezdnią, który uniemożliwiał dostęp resztek nieprzysłoniętego chmurami światła odbijanego przez księżyc.
Ciemno...
Nastała porażająca cisza przerywana jedynie przez mój ciężki oddech, który próbowałam uspokoić. Kiedy w końcu udało mi się tego dokonać, spojrzałam na niego. Nic. Nie zmieniło się nic.
Wyciągnęłam rękę i chwyciłam go za dłoń, która ciągle kurczowo chwytała kierownicę. Uścisk zelżał, spięte mięśnie lekko się rozluźniły. Tępe spojrzenie zaczęło nabierać ostrości. Wybudził się z tego dziwnego, a zarazem trochę przerażającego transu.
- Przepraszam. - wychrypiał tylko. Spuścił głowę, odetchną kilka razy głęboko i powrócił do poprzedniej pozycji. Jeszcze chwilę tak siedział, po czym przeczesał niedbale włosy ręką, na co mimowolnie się uśmiechnęłam, po czym rzucił mi pytające spojrzenie. Kiwnęłam mu lekko i po chwili ruszyliśmy z miejsca.
Tym razem jednak jechaliśmy spokojnie, rozkoszując się miarowym szumem opon na śliskim asfalcie. Wraz z przekroczeniem linii drzew zniknęło wszelkie źródło światła.
Latarnie pozostały daleko w tyle.
Drogę rozświetlały już tylko reflektory samochodu. Minęła chwila nim wzrok całkowicie przystosował się do zmiany oświetlenia. W pewnym momencie droga zaczynała skręcać. W tym miejscu ściana z drzew była przerwana. W pustym miejscu stał jedynie spróchniały pień, który z jednej strony był wybrakowany.
W wyniku siły uderzenia przednia część samochodu wbija się w gruby pień rosnącego na poboczu świerka.
Mimowolnie na ten widok próbowałam napiąć zwiotczałe momentalnie mięśnie. Zacisnęłam pięści, wbijając sobie paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.
- Zbladłaś. - powiedział nagle. To nie było pytanie. To było stwierdzenie. Nie wysilił się nawet na głupie "Wszystko w porządku?". Tak jakby uważał, że pytanie mnie o to nie będzie miało sensu.
I miał rację, nie miałoby. On by zapytał, ja bym powiedziała, że czuję się dobrze i na tym by się skończyło.
- Kwestia światła. - mruknęłam.
Widziałam jak uśmiechnął się sarkastycznie pod nosem, jednak nic na to nie odpowiedział. I dobrze.
Kilka minut później zjechaliśmy z głównej drogi na osłoniętą przez mrok lasu dróżkę, która prowadziła na posesję chłopaka. Jednak kiedy znaleźliśmy się na miejscu, okazało się, że nie byliśmy sami. Choć trudno go było dojrzeć, pod linią drzew stał jakiś samochód i z tego co pamiętam, to nie należał on do kolekcji Horana. A ciężko by go było przeoczyć, bo był dość charakterystyczny. Czarne, matowe nadwozie zlewało się niemal w jedno z mrokiem, który zapewniały mu drzewa. Zdradliwe były natomiast dwa połyskujące, grube, niebieskie pasy przecinające samochód wzdłuż na pół. Słabe refleksy blasku księżyca, który przebijał się z przerzedzających się strzępów chmur, odbijały się na nich połyskując jaskrawo. Niall również go zauważył, ale nic nie powiedział. Zatrzymaliśmy się przed bramą garażową, która zaczęła się otwierać i chwilę później znaleźliśmy się w środku.
- Zastanów się którym chcesz wrócić do domu, Audi nie wchodzi w grę. - powiedział, kiedy chował kluczyki w skrytce. - A teraz choć na chwilę, bo jak już pewnie zauważyłaś, ktoś czegoś ode mnie chce. - mruknął i podszedł do drzwi prowadzących na teren domu. Otworzył je i stanął obok nich, kierując spojrzenie na mnie.
- Nie, tym razem nie potrzebuję zaproszenia. - uprzedziłam jego pytanie, przypominając sobie sytuację z ich 'bazy', kiedy to miałam przejść przez drzwi w ścianie. Byłam tam tylko przez chwilę, bo po wstrzyknięciu mi atropiny na poprawę wzroku po sytuacji na imprezie Niall przewiózł mnie do siebie po tym jak odpłynęłam. Tamto przejście prowadziło do czegoś na wzór laboratorium. Tym razem wiedziałam co mnie czeka za drzwiami, bo już raz tędy przechodziłam. Ruszyliśmy długim korytarzem do salonu. Na miejscu stanęłam jak wmurowana. Ktoś siedział na jednym z foteli i jakby nigdy nic oglądał telewizję. Był to jakiś chłopak, może dwa, trzy lata starszy ode mnie. Miał długie, niechlujnie poczochrane dłonią brązowe włosy. Podobnie jednak jak blondyn umiał zrobić to tak, że wyglądały perfekcyjnie. Gdybym to ja poczochrała sobie ręką włosy, to wyglądałabym co najmniej jak bezdomna.
- No Horan, dłużej się nie dało? - spytał chłopak, nie odwracając wzroku od ekranu.
- Coś mnie zatrzymało... - powiedział tylko również trochę zaskoczony Niall.
- Zatrzymało? Weź Horan nie... - zaczął nieznajomy, ale urwał w pół słowa, kiedy zobaczył, że blondyn nie jest sam. - Ach tak, zatrzymało.
- Dobra, to nie ma w tej chwili znaczenia. Tak swoją drogą możesz mi łaskawie powiedzieć co robisz w moim salonie?
- Wiesz, niby mogłem poczekać na ciebie w mojej Shelby, ale stwierdziłem, że obejrzałbym coś, więc oto i jestem. - wytłumaczył zadowolony.
- No dobra, ale jakim cudem znalazłeś się w środku? Nie przypominam sobie, żebym dawał ci kiedyś klucze. - sprecyzował Niall, wywracając oczami.
- Nie musisz, mam swój. - odrzekł chłopak, wymachując mu przed oczami czarną wsuwką do włosów. - Dziewczyny mają tego pełno. Noszą to i nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą odwiedzić każdy zamknięty dom! -powiedział pełen entuzjazmu.
- Czyli się włamać...
- Oj Horan, nie zagłębiajmy się w szczegóły.
- Braga...- jęknął z politowaniem blondyn. - Skoro już tu jesteś, to możesz mi powiedzieć co chciałeś?
- Po kolei młody. Najpierw dopełnijmy wszelkich formalności. - powiedział chytrze, po czym wstał i podszedł do mnie. - Jak mniemam to właśnie ty jesteś głównym powodem mojego czekania. Louis "Braga" Tomlinson. - wyciągnął do mnie rękę, którą po chwili wahania podjęłam.
- Livianne Harvey, miło mi...
- Jak dla mnie zdecydowanie za grzeczna, ale dla ciebie Horan niczego sobie. - zaśmiał się, patrząc w kierunku blondyna. Kątem oka dostrzegłam, jak ten gwałtownie się spina.
- Co wy macie z tym za grzeczna? To jakiś "test ręki" czy jak? Nie można już być uprzejmym? - rzuciłam, zanim zdołałam ugryźć się w język.
- A jednak pyskata. Już lepiej. - poprawił z uznaniem, puszczając mi oczko. - Po tym "teście ręki" czy jak ty to tam nazywasz wnioskuję, że Hazzę już poznałaś. - zaśmiał się.
- Miała już tę okazję. - mruknął Niall pod nosem ze zniecierpliwieniem.
- Dobra już dobra, spokojnie Horan, nie pali się przecież. Tak jak mówiłem na torze, potrzebuję się dostać do  nory.
- Za dwie minuty przed domem. Chodź. - odpowiedział mu blondyn, po czym zwrócił się do mnie.
Ponownie znaleźliśmy się w hali. Niall podszedł do skrytki, otworzył ją, po czym spojrzał na mnie pytająco.
- Mercedes. - wybrałam, a chłopak posłusznie wyciągną odpowiednie kluczyki i już po chwili znaleźliśmy się w samochodzie.

***

Dziesięć minut później stałam już w laboratorium w bazie lub jak to określił Louis w norze. 
- Mówiłeś coś wcześniej o torze. Byłeś dzisiaj na lotnisku? Nie widziałam cię. - spytałam Louisa, kiedy do nas dołączył. Całą drogę jechał za nami, ale na miejscu poszedł jeszcze skorzystać z łazienki.
- Młody? - spojrzał pytająco na Horana, tak jakby nie wiedział, ile może powiedzieć.
- Louis był w tym budynku, to do niego poszedłem. - wyręczył go Niall.
- Dokładnie, mieliśmy małą sprawę do obgadania, ale bezczelnie nam przerwano, więc stwierdziłem, że dokończymy na miejscu. - skrzywił się trochę na wspomnienie tej sytuacji.
- Co to był za huk? Ktoś strzelił, prawda? Skoro wy jesteście cali, to znaczy, że oberwał ten trzeci, który przeszkodził? - spytałam, korzystając z okazji, że Louis wydawał mi się bardziej wygadany. I miałam rację. Zanim blondyn zdążył go powstrzymać, ten powiedział mi wszystko.
- Jesteś bardzo spostrzegawcza. Masz rację oberwał ten trzeci. Bo widzisz, Shaun i inni jego pokroju zajęli sobie lotnisko na których organizują sobie zloty pasjonatów prędkości. Wiesz o kogo mi chodzi? - przerwał, a ja potwierdziłam jedynie kiwnięciem głowy. - No więc tak jak mówiłem, zajęli sobie lotnisko. Krążą tu grube pieniądze. Ten koleś był powiedzmy, z trochę innej branży. Dwukołowiec. - prychnął, po czym podjął. - Motocyklistom zachciało się dostępu do lotniska, ale Shaun i reszta nie chce się zgodzić, bo straciliby na tym majątek. Określili się jasno, że jeśli ktoś jeszcze raz przyjdzie próbować ich przekonać, to go zdejmą. Ci widocznie nie zrozumieli o co chodziło albo nie szkoda im poświęcać cywilów. - zakończył jakby nigdy nic.
Niall piorunował go wzrokiem, ale Louis nic sobie z tego nie robił.
- To dlatego koniecznie chciałeś zmienić samochód. Bałeś się, że ktoś od nich był na zewnątrz i zechce cię śledzić. - przeniosłam wzrok na blondyna. 
- Ona jest bystrzejsza niż ci się zdaje. Na twoim miejscu powiedziałbym jej wszystko, jeśli tego jeszcze nie zrobiłeś, bo prędzej czy później i tak sama do wszystkiego dojdzie. - powiedział Tomlinson, spoglądając na zaskoczonego moimi spostrzeżeniami chłopaka.
Staliśmy tak w trójkę. Ja trochę zakłopotana dotyczącymi mnie uwagami, Niall w skupieniu przetwarzający to, co usłyszał i Louis, który non stop przenosił spojrzenie ze mnie na Horana, to ponownie na mnie tak, jakby oczekiwał, że zaraz zaczną strzelać od nas fajerwerki.
- Koniec tego, Horan. Jestem zmęczony, dasz mi fenyloetyloaminę i już mnie nie ma. - przerwał w końcu ciążącą w pokoju ciszę.
- Fenyloco? - spytałam zdezorientowana, łamiąc sobie język na próbach powiedzenia tego słowa. - Co to jest?
- Fenyloetyloamina. Dla ciebie to tylko składnik czekolady, który traci swoje właściwości i co najwyżej potrafi wywołać uczucie szczęścia. Ja potrzebuję ich do wytworzenia witaminy A i diabelskiego kurzu. - mrugnął porozumiewawczo. - Taki biznes.


*samochód Louisa znajduje się w zakładce 'Hala'

3 komentarze:

  1. fenyloco?! jezu posługujesz sie takimi nazwami ze to jest chore kurwa serio xdd co on znowu bedzie robił coo co bożeee nie XD

    od początkuu

    ta jazda>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    obawiam sie ze nasze opowiadania będę dość podobne i na serio pomińmy fakt że zaczelysmy je pisac zupełnie sie nie znając (y) supi
    z jednej strony to i lepiej bo stawiasz mi poprzeczkę autorską której pragnę dorównać i zobaczymy jak to wszystko mi wyjdzie. czy tak pefrekcyjnie jak tobie czy nie???

    co do tych pochyłych zdań to są one (jak mniemam) z prologu i cały ten wypadek Liv jej się przypominał (co z kolei ponownie sprawadza się do postaci mojej April ktora tez bedzie sobie przypominała różne rzeczy z przyszłości i serio zaczynam sie zastanawiać czy my nie mamy tych samych komórek mózgowych bo to sie staje powoli choreee)

    Louis >>>>
    nie wiem dlaczego ale w kazdym no dosłownie w kazdym opowiadaniu on jest taki idealny ze to jest niemożliwe jego postac zawsze jest taka pozytywna chamska wyszczekana i zabawna jednoczesnie i o bozee no pefrektoo

    idk o co chodzi kierwa z tymi calymi debilami wiec zostawia ten caly problem z gangiem czy ciul wie co to w spokoju czekajac na wyjasnienie

    uwielbiam ten rozdział jest taki... normalny słodki :D a przede wszystkim długo wyczekiwany xd

    weny czasu pomysłów i nie zabij sie nie obcinaj palców i wgle xdd
    kocham cię miś <3333 do następneeego ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Helouuu misiaczku ♥
    ok soł

    Od pierwszej linijki tekstu czekałam na wyjaśnienie kto do kogo i dlaczego strzelał i wgl what the fuck.
    A potem weszła pochyła czcionka.
    I zaczęłaś opisywać jazdę.
    I UWIODŁAŚ MNIE SWOIMI SŁOWAMI UKŁADAJĄCYMI SIĘ W PERFEKCYJNE NASTROJOWE ZDANIA I ZAPOMNIAŁAM O BOŻYM ŚWIECIE,
    Zapomniałam o tym, że byłam ciekawa strzelaniny, zapomniałam o tym, że podekscytowałam się kursywą, która była fragmentami opisu wypadku z prologu, zapomniałam o tym, że chciało mi się siku.
    Przywróciłaś mnie dopiero do fazy myślenia, gdy uniosłaś słowami moją dłoń i dotknęłaś dłoni Niall`a, aby go uspokoić.
    I wtedy włączył mi się fangirling #Liviall shipper ^^
    I znowu przypomniało mi się, że nie wiem co tam sie stało i kto do kogo strzelał.
    A następnie pojawił się Lou :3
    I nie potrzebowałam już żadnych wyjaśnień i żadnego siku :3
    A POTEM LOUIS BRAGA TOMLINSON I KUWA JESTEM TWOJA.
    OMG JAK TO IDEALNIE DO NIEGO PASUJE I CANT XD
    LOUIS BRAGA MAFIA GANGSTA AYE :3
    btw jak ja uwielbiam jak 1D sa w ff taaaacy bad :3
    I JUST gbvjsayd ^^
    przerąbane lubić bad boyów z ff xd
    i w końcu dowiedziałam się więcej o tej strzelaninie.
    i rozjebałaś mnie ,,testem ręki" xd musze ten teskt kiedyś w moim życiu jeszcze wykorzystać :D
    A potem fynoloco XD
    mój mózg jedyne co skojrzył podpowiedział widząc początek fen i końcówkę - ina, to fenoloftaleina XD pardon, zboczenie szkolne xd
    I TAK, JA TEŻ JESTEM ZA TYM ŻEBY NAJAL WTAJEMNICZYŁ WE WSZYSTKO LIV I JĄ POCAŁOWAŁ, bo dlaczego by nie? xd
    yolo! :3
    a teraz czekam cierpliwie na to, aż dowiem się więcej, aż Liv dowie się wiecej i aż Braga Tommo pojawi się ponownie :3
    weny aniołku mój kochany ♥
    luv ya :3

    OdpowiedzUsuń